Ceny energii w Polsce po 2026: Nowa era rynku i realne scenariusze kosztów
Analiza długoterminowych trendów cen prądu w Polsce – czynniki regulacyjne, inwestycyjne i globalne, które zdefiniują rachunki Polaków i konkurencyjność przemysłu.
Wprowadzenie i aktualna sytuacja
Od ponad dwóch lat ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych w Polsce były administracyjnie zamrożone na ustalonym poziomie. Rząd wprowadził te nadzwyczajne rozwiązania w reakcji na kryzys energetyczny 2022 roku – drastyczny wzrost cen gazu i prądu po pandemii COVID i w czasie wojny w Ukrainie[1][2]. Dzięki interwencji państwa w latach 2022–2023 Polacy nie odczuli pełnej skali podwyżek: rachunki nie wzrosły tak skokowo, jak wynikałoby to z realiów rynkowych[3][4]. W praktyce zamrożenie cenpolegało na tym, że mimo zatwierdzonych przez regulatora (URE) dużo wyższych taryf, odbiorcy płacili ustawowo obniżoną stawkę, a sprzedawcy prądu otrzymywali od państwa rekompensaty za tę różnicę[5][6].
Bieżący stan prawny: Na mocy ustawy z listopada 2024 r. cena energii elektrycznej dla gospodarstw domowych została zamrożona na poziomie 500 zł/MWh netto (tj. 0,50 zł/kWh, co z VAT i akcyzą daje ok. 0,62 zł/kWh brutto)[7]. Ten limit obowiązuje do 31 grudnia 2025 r. – do końca bieżącego roku[8][9]. W 2023 i 2024 r. funkcjonowały dodatkowo limity zużycia, do których obowiązywała niższa cena, jednak od 2025 r. przyjęto ujednoliconą maksymalną cenę dla całego zużycia prądu w gospodarstwach domowych[7].
Interwencje te przyniosły skutek w postaci względnie stabilnych rachunków dla obywateli, ale wiązały się z wysokimi kosztami dla finansów publicznych. Według szacunków Rzeczpospolitej, zamrożenie cen energii elektrycznej w latach 2022–2023 kosztowało około 26,4 mld zł (w tym 17 mld zł na ochronę gospodarstw domowych)[10]. Część tej kwoty pokryto z Funduszu Wypłaty Różnicy Ceny zasilanego wpłatami od spółek energetycznych (tzw. nadmiarowe zyski z generacji prądu), jednak wpływy te (ok. 17,5 mld zł) nie wystarczyły – luka 11,8 mld zł została pokryta bezpośrednio z budżetu państwa[6][11]. Innymi słowy, państwo de facto dopłacało firmom energetycznym różnicę między rynkową taryfą (ok. 623 zł/MWh w 2024 r.) a zamrożoną ceną 500 zł[12][13].
Tego rodzaju szeroka pomoc była dopuszczona przez regulacje unijne jako środek nadzwyczajny w szczycie kryzysu. Jednak w miarę stabilizowania się sytuacji rynkowej, ekonomiści i organy UE zalecają odchodzenie od masowego zamrażania cen na rzecz bardziej celowanych instrumentów wsparcia[14][15]. Długotrwałe utrzymywanie sztucznie niskich cen zaburza sygnały rynkowe i może prowadzić do niepożądanych efektów – m.in. zbytniego wzrostu popytu czy opóźnienia inwestycji w nowe moce[16][17]. Przykładowo wskazuje się sytuację z cenami paliw przed wyborami 2023 r., gdy sztuczne zaniżenie ceny benzyny spowodowało wzrost konsumpcji i lokalne braki na stacjach[18]. W przypadku prądu ryzykiem jest również obciążenie budżetu kosztem innych wydatków państwa (zdrowie, edukacja itp.)[19].
Decyzje na rok 2025: Jesienią 2024 rząd podjął decyzję o kontynuacji zamrożenia cen energii również na rok 2025, mimo iż kontrakty hurtowe na energię były już wtedy tańsze od poprzednio zatwierdzonych taryf[20][21]. Była to opcja droższa dla finansów publicznych – według komunikatu rządu wymagała zabezpieczenia dodatkowych ~6 mld zł na rekompensaty dla sprzedawców prądu[22]. Z punktu widzenia politycznego zdecydowano się jednak nie ryzykować gwałtownego wzrostu rachunków przed wyborami, utrzymując cenę maksymalną 500 zł/MWh przez cały 2025 rok[12][23]. Ministerstwo Klimatu początkowo opowiadało się za wygaszaniem mrożenia i skierowaniem większej pomocy tylko do najuboższych, ale ostatecznie wybrano wariant zamrożenia dla wszystkich[20][21]. Prezes NBP również wskazywał, że brak decyzji co do cen prądu utrudnia prognozowanie inflacji – finalnie jednak rząd rozwiał te wątpliwości, zapowiadając utrzymanie mechanizmu ochronnego na 2025 rok[24][22].
Propozycja prezydenta i podejście władz
Kwestia cen energii stała się również tematem inicjatyw prezydenta. W połowie 2025 r., tuż po objęciu urzędu, Prezydent Karol Nawrocki zasygnalizował inne spojrzenie na politykę energetyczną. W sierpniu 2025 r. wywołał zamieszanie, wetując tzw. ustawę wiatrakową, która – oprócz ułatwień dla energetyki wiatrowej – zawierała przepisy przedłużające zamrożenie cen prądu do końca 2025 r.[25][26]. Prezydent argumentował, że zawetował ustawę ze względu na nieakceptowane zapisy dotyczące farm wiatrowych, ale jednocześnie popiera samą ideę osłonową dla cen energii[27][28]. Aby to udowodnić, tego samego dnia ogłosił własny projekt ustawy zamrażającej ceny prądu do końca 2025 r., niemal identyczny w treści z tym, co zawierała odrzucona ustawa – tyle że pozbawiony kontrowersyjnych kwestii wiatraków[28]. Finalnie Sejm szybko uchwalił przedłużenie zamrożenia na IV kwartał 2025 r. jako osobną ustawę, którą prezydent podpisał na początku września[29]. Dzięki temu do końca grudnia 2025 gospodarstwa domowe korzystają z taniego prądu z „zamrażarki” (0,62 zł/kWh brutto)[7][30].
Niezależnie od doraźnych rozwiązań, prezydent wyszedł też z szerszą inicjatywą systemową. 7 listopada 2025 r. ogłosił projekt ustawy „Tani prąd -33%”, który ma trwale obniżyć koszt energii elektrycznej dla odbiorców w Polsce[31][32]. Jego plan zakłada redukcję rachunków o 33% poprzez zniesienie lub ograniczenie szeregu opłat nakładanych na cenę prądu. W szczególności prezydencka propozycja przewiduje:
· Likwidację dodatkowych opłat zawartych w cenie energii, w tym: opłaty OZE, opłaty mocowej,kogeneracyjnej i przejściowej[33][34]. Są to składniki, które obecnie podnoszą koszt 1 kWh dla odbiorcy końcowego – np. opłata mocowa finansuje utrzymanie rezerw mocy w systemie, opłata OZE wspiera rozwój zielonej energii. Ich zniesienie oznaczałoby obniżkę rachunku (szczególnie znaczna byłaby eliminacja opłaty mocowej, która od 2026 r. mocno rośnie – o czym dalej).
· Ograniczenie kosztów certyfikatów (prawdopodobnie chodzi o koszty zakupu praw majątkowych do energii z OZE i kogeneracji, które spółki przenoszą na odbiorców).
· Ograniczenie opłat dystrybucyjnych – być może poprzez zmianę struktury taryf lub marż operatorów sieci.
· Zmianę zasad bilansowania systemu – co mogłoby obniżyć koszty operacyjne (tutaj brak szczegółów, ale chodzi o bardziej efektywne zarządzanie rezerwami i popytem).
· Obniżenie stawki VAT na prąd do 5% (obecnie VAT wrócił do 23%, po okresie czasowego obniżenia do 0% w 2022 r. w ramach tarczy inflacyjnej).
Zdaniem prezydenta wdrożenie tych czterech filarów pozwoliłoby zaoszczędzić przeciętnej rodzinie ponad 800 zł rocznie na rachunkach za prąd[35]. Projekt ma też wspierać konkurencyjność przemysłu energochłonnego, który cierpi z powodu wysokich cen energii w Polsce[36]. Co istotne, Kancelaria Prezydenta przekonuje, że budżet państwa na tym nie straci – planowane jest przekierowanie na te cele środków z handlu emisjami CO₂ (ETS), zgodnie z unijną zasadą przeznaczania 100% wpływów z ETS na cele klimatyczne i osłonowe[37]. Innymi słowy, fundusze z opłat za emisje CO₂ (które obecnie i tak w części trafiają do budżetu) miałyby pokryć koszty zniesienia wspomnianych opłat i ulg podatkowych.
Ocena: Prezydencka inicjatywa pokazuje, że najwyższe władze państwowe dostrzegają problem dostępności cen energii. Polska, według danych Eurostatu, ma obecnie jedne z najwyższych cen prądu w UE w relacji do siły nabywczej obywateli – w I połowie 2025 r. w PPS (czyli uwzględniając zarobki) drożej za prąd płacili tylko Czesi[38][39]. Nominalnie średnia cena energii dla gospodarstw domowych w UE ustabilizowała się wtedy na poziomie ~28,7 euro za 100 kWh, podczas gdy w Polsce wzrosła o 20% rok do roku[38][40]. To stawia nasz kraj w czołówce wzrostów cen. Rządowe zamrożenie co prawda chroniło konsumentów przed szokiem, ale statystyki (liczone zapewne według taryfy przed dopłatą) pokazują skalę problemu. Podejście UE jest takie, by wspierać odbiorców bardziej selektywnie – dopłaty kierować do najbardziej potrzebujących, a ceny dla pozostałych stopniowo przywracać do poziomów rynkowych, oczywiście przy jednoczesnym wdrażaniu polityk obniżających koszty (jak inwestycje w OZE, reformy rynku ETS, dywersyfikacja dostaw gazu itp.). Prezydent proponuje więc rozwiązanie systemowe: zamiast kolejnych okresów zamrażania cen administracyjnie, obniżyć strukturę kosztów energii.
Należy jednak podkreślić, że projekt „Tani prąd -33%” to dopiero propozycja skierowana do Sejmu[41]. Jego los zależy od większości parlamentarnej i uzgodnień z rządem – a obecny układ polityczny jest współistnieniem prezydenta z obozu opozycyjnego wobec rządu. Możliwe są więc tarcia co do zakresu i finansowania tych pomysłów. Na ten moment, pewnym punktem odniesienia jest koniec 2025 roku, kiedy to wygasa dotychczasowe zamrożenie. Zobaczmy więc, czego można się spodziewać po Nowym Roku 2026 i dalej.
Sytuacja rynkowa – czynniki wpływające na ceny
Ceny hurtowe energii: Na europejskim rynku energii po burzliwym 2022 r. nastąpiło uspokojenie. Ceny gazu ziemnego – kluczowego paliwa dla elektrowni – spadły z rekordowych poziomów (we IX 2022 nawet 300 €/MWh) do bardziej umiarkowanych wartości w 2023 i 2024 roku. Pomogło zapełnienie magazynów, dywersyfikacja dostaw LNG i zmniejszony popyt (m.in. ciepłe zimy i oszczędności). W efekcie także hurtowe ceny prądu na giełdach energetycznych istotnie się obniżyły w stosunku do szczytu kryzysu. Według danych Towarowej Giełdy Energii, kontrakty na 2025 rok notowane były w końcówce 2024 r. w okolicach 430 zł/MWh[21], czyli poniżej obowiązującej ceny maksymalnej 500 zł i dużo poniżej wcześniejszej taryfy 623 zł. Również na rynku spot (bieżącym) latem 2025 notowano stosunkowo niskie ceny – ok. 0,40 zł/kWh netto(400 zł/MWh)[42][43]. To dobre wiadomości, sugerujące, że presja kosztowa słabnie.
Trzeba jednak zaznaczyć, że ceny nie wróciły i prawdopodobnie już nie wrócą do poziomów sprzed kilku lat[44]. Nadal są znacząco wyższe niż np. w latach 2016–2020. Powody są strukturalne: koszt CO₂ w EU ETS utrzymuje się wysoki (80–90 € za tonę emisji, co mocno dotyka polski prąd z węgla), paliwa kopalne mimo wszystko są droższe niż dekadę temu, a ponadto transformacja energetyczna generuje koszty inwestycyjne. Polska opóźniała inwestycje w tańsze OZE i energetykę jądrową, przez co dziś nie czerpiemy jeszcze pełnych korzyści z niższego kosztu źródeł bezemisyjnych[45][46]. Musimy za to ponosić wydatki na modernizację przestarzałej infrastruktury sieciowej, co również dolicza się do rachunków[47]. Wszystko to oznacza, że koszt wytwarzania i dostarczania energii będzie już stale wyższy niż w minionych dekadach, nawet po ustaniu wahań kryzysowych.
Stan gospodarki: Istotnym czynnikiem jest kondycja polskiej gospodarki i inflacja. Wysoka inflacja (sięgająca 18% w 2022/23, obecnie już niższa, ale wciąż istotna) wpływa na koszty firm energetycznych (np. płace, materiały do remontów sieci) i może przekładać się na wnioski taryfowe. Z drugiej strony, rząd (a pośrednio i URE) ma na uwadze wpływ cen energii na inflację konsumencką – gwałtowne podwyżki prądu mogłyby znów napędzić inflację, której udało się nieco ugasić. Jest tu zatem presja polityczna, by ewentualny wzrost cen energii utrzymać w ryzach, nawet kosztem krótkoterminowych interesów spółek. Już teraz Polska należy do krajów UE, gdzie rachunki za prąd stanowią największe obciążenie relatywnie do dochodów (druga po Czechach najwyższa cena w PPS, czyli standardzie siły nabywczej)[38][48]. Rządzący mają świadomość, że dalszy wzrost cen energii mocno uderzyłby w gospodarstwa domowe i hamował konsumpcję, a tym samym schłodził gospodarkę. W warunkach spowolnienia wzrostu PKB (obserwowanego w 2023/24) byłoby to zjawisko niepożądane. Z drugiej strony, nadmierne dotowanie cen energii rozgrzewa popyt i generuje koszty budżetowe – to trudna równowaga do utrzymania.
Polityka UE: Unia Europejska stara się pogodzić dwie sprawy: z jednej strony ochronę obywateli i przemysłu przed skutkami kryzysu cenowego, z drugiej – zachowanie bodźców do oszczędzania energii i inwestycji w czyste technologie. W szczycie kryzysu Komisja Europejska dopuściła czasowo nadzwyczajne środki (np. limity cen energii, podatki od nadzwyczajnych zysków firm), ale obecnie oczekuje stopniowego wycofywania się z tych mechanizmów wraz z unormowaniem cen na rynku[19]. Jednocześnie promowane jest wykorzystanie windfall profits (np. właśnie środków z EU ETS czy opłat solidarnościowych od firm paliwowych) na łagodzenie skutków dla najbardziej potrzebujących. W praktyce w wielu krajach UE rachunki już wróciły do poziomów rynkowych, a pomoc przyjmuje formę dopłat dla ubogich energetycznie lub jednorazowych bonów. W Polsce również pojawiają się pomysły wprowadzenia bonu energetycznego dla mniej zamożnych zamiast powszechnego mrożenia cen[15]. Minister energii Miłosz Motyka zapowiadał, że w 2026 r. zamrożenie cen nie będzie kontynuowane, o ile sytuacja rynkowa nie pogorszy się niespodziewanie[30][49]. Zamiast tego państwo skupi się na innych formach wsparcia. Ten kierunek zbiega się z oczekiwaniami UE.
Podsumowując, czynniki takie jak: ceny surowców energetycznych, koszty polityki klimatycznej (CO₂), stan krajowej infrastruktury energetycznej, inflacja oraz presja polityczna i regulacyjna – wszystkie one będą kształtować poziom cen prądu w Polsce w nadchodzących latach. Poniżej analizujemy, co to konkretnie oznacza po 1 stycznia 2026 r.
Perspektywy cen energii po Nowym Roku 2026
Koniec zamrożenia cen – czy czeka nas skok rachunków?
Wszystko wskazuje na to, że od 1 stycznia 2026 r. ceny energii dla gospodarstw domowych zostaną uwolnione spod dotychczasowego „parasola”. Rząd nie planuje przedłużania ustawowego limitu 500 zł/MWh na kolejny rok[9][50]. Oznacza to powrót do sytuacji, w której za prąd zapłacimy według taryfy zatwierdzonej przez URE dla sprzedawców energii (PGE, Tauron, Enea, Energa). Taryfy na rok 2026 poznamy zapewne w grudniu 2025, po zakończeniu negocjacji między spółkami a regulatorem. Już teraz jednak trwają przymiarki i presja polityczna, by podwyżka – jeśli w ogóle – była minimalna. Jak ujął to w połowie 2025 r. wiceprezes PGE Maciej Górski, „nie spodziewamy się, żeby dobrym kierunkiem było nagłe podniesienie cen od 1 stycznia” – PGE deklarowało wręcz ambicję obniżenia taryfy G11 na 2026 tak, by efektywnie zakończyć negocjacje z URE na poziomie 500+ (czyli niewiele powyżej 500 zł/MWh netto)[51][52]. Innymi słowy: państwowe spółki sygnalizują gotowość utrzymania cen energii dla gospodarstw bardzo blisko dotychczas zamrożonego poziomu.
Potwierdzają to także inne wypowiedzi. Przedstawiciele Enei sugerowali, że taryfa rzędu 500 zł/MWh netto(czyli dokładnie tyle, ile wynosi obecny limit ustawowy) jest niewykluczona, choć zależy od wielu czynników (kosztów bilansowania, cen hurtowych)[53]. Z kolei prezes Tauronu, Grzegorz Kinelski, w wywiadzie oszacował cenę energii na 2026 rok na około 540 zł/MWh netto[53]. Ta wartość (~540 zł) stała się pewnym punktem odniesienia na rynku – jest to ok. 8% powyżej obecnego zamrożenia (500 zł). Gdyby faktycznie taka taryfa została zatwierdzona, oznaczałoby to dla odbiorców końcowych wzrost ceny samej energii o mniej więcej 0,04–0,05 zł/kWh (netto). Przekładając to na rachunek: zamiast obecnych 0,62 zł/kWh brutto płacilibyśmy ok. 0,67–0,70 zł/kWh brutto za energię czynną.
Należy jednak pamiętać, że rachunek za prąd to nie tylko energia czynna, ale też opłaty dystrybucyjne i stałe, w tym opłata mocowa. I tutaj pojawia się czynnik, który niezależnie od decyzji co do samej ceny energii, podbije nam nieco rachunek w 2026 r. Otóż Urząd Regulacji Energetyki ogłosił już stawki opłaty mocowej na 2026 r. – i nastąpi tu znacząca podwyżka tego składnika[54][55]. Dla przeciętnego gospodarstwa (zużycie 2000–2500 kWh rocznie) opłata mocowa wyniesie 17,18 zł miesięcznie (netto) w 2026 r., podczas gdy w 2025 r. wynosiła 11,14 zł[56][57]. To skok o ~54%. W ujęciu rocznym, w przypadku gospodarstwa zużywającego ~2400 kWh, oznacza dodatkowe ~72 zł netto (ok. 89 zł brutto) dopisu do rachunku za cały rok 2026 tylko z tytułu wyższej opłaty mocowej. Powód? Rosnące koszty rynku mocy – mechanizmu wynagradzania elektrowni za gotowość (w 2024 r. część tych kosztów pokryto z budżetu, zwalniając tymczasowo gospodarstwa z opłaty, ale w 2025 znów ją przywrócono, a na 2026 zwiększono)[58][54].
Co z innymi składnikami? Opłaty dystrybucyjne (za dostarczenie prądu) mogą nieznacznie wzrosnąć, bo operatorzy sieci również mierzą się z inflacją kosztów i inwestycjami. Jednak skala ewentualnych podwyżek taryf dystrybucyjnych prawdopodobnie będzie umiarkowana (rzędu kilku procent). Opłata OZE i kogeneracyjna – te należności w ostatnich latach były symboliczne (np. opłata OZE w 2023 r. wynosiła 0 zł/MWh, w 2024 r. ponownie kilkanaście groszy/MWh). Ich wpływ na rachunek jest znikomy i tu nie spodziewamy się istotnych zmian przed ewentualnym wejściem w życie wspomnianej ustawy prezydenckiej (która docelowo chce je zlikwidować).
Podsumowanie wpływu na rachunek 2026: Zestawiając powyższe elementy, najbardziej prawdopodobny scenariusz na pierwszy kwartał 2026 to niewielki wzrost całościowego rachunku za prąd dla gospodarstw domowych, rzędu kilkunastu procent w porównaniu z 2025 r. Przykładowo, przeciętna rodzina zużywająca 2000 kWh płaciła w 2025 r. około 2200 zł rocznie za energię (w tym ~1240 zł za energię czynną po cenie zamrożonej i ~960 zł opłat dystrybucyjnych, stałych, podatków)[59][60]. W 2026 r. ten sam poziom zużycia może skutkować rachunkiem rzędu 2400–2500 zł/rok. To wzrost o ~200–300 zł rocznie, czyli ~15% (ostatecznie zależny od zatwierdzonej taryfy energii). Składa się na to: nieco wyższa stawka za kWh energii oraz wyższa opłata mocowa. Nie jest to zatem skok dramatyczny ani „szok dla portfeli”, jakiego obawiano się, analizując możliwość natychmiastowego zniesienia zamrożenia cen. Dla porównania, analizy Forum Energii z 2023 r. wskazywały, że gdyby zamrożenie wyłączyć przy wysokiej taryfie, rachunki mogłyby skoczyć nawet o 68%, tj. ponad 100 zł miesięcznie więcej dla typowej rodziny[61]. Dzięki spadkowi kosztów hurtowych i zapowiedziom obniżek taryf przez spółki, taki czarny scenariusz się nie materializuje.
Oczywiście, jest tu pewne ryzyko niepewności: taryfy na prąd zatwierdzane są zwykle na rok, ale gdyby pod koniec 2026 sytuacja na rynku uległa pogorszeniu (np. silny wzrost cen gazu, ostra zima, nowe wojenne zawirowania), wnioski taryfowe na 2027 mogłyby przynieść większe podwyżki. Z drugiej strony, w razie kolejnego kryzysu energetycznego rząd zapewne nie pozostawi obywateli bez osłony – niewykluczony byłby powrót jakiejś formy tarczy (choćby celowanych dopłat). Bazowy scenariusz ekonomistów zakłada jednak stopniowe, umiarkowane wzrosty cen energii w kolejnych latach, mniej więcej w tempie kilku procent rocznie. Jak przewiduje red. Maciej Samcik, obserwujący rynek energii, ceny prądu w Polsce mogą rosnąć o ~5–7% rocznie w perspektywie następnych lat[62]. To tempo odpowiada przede wszystkim konieczności finansowania ogromnych inwestycji w transformację energetyczną – odchodzenie od węgla na rzecz morskich farm wiatrowych, fotowoltaiki, nowych elektrowni gazowych, magazynów energii i w przyszłości atomu wymaga miliardów złotych, które prędzej czy później muszą znaleźć odzwierciedlenie w taryfach[63]. Innymi słowy: era bardzo taniej energii prawdopodobnie minęła, a przed nami okres inwestycji, które będą wliczane w rachunki. Samcik zauważa, że trudno Polakom wyobrazić sobie płacenie np. 0,9 zł za samą energię + 0,4–0,5 zł dystrybucji (łącznie 1,3–1,4 zł/kWh, czyli ~30% więcej niż obecnie), ale nie jest to niemożliwe za parę lat[64][65]. Jego zdaniem jednak wzrost ten będzie raczej rozłożony stopniowo w czasie, a nie gwałtowny[62].
Sytuacja spółek energetycznych po uwolnieniu cen
Dla spółek energetycznych (PGE, Tauron, Enea, Energa i inni sprzedawcy) koniec zamrożenia oznacza powrót do bardziej rynkowych warunków działania w segmencie detalicznym. W okresie zamrożonych cen firmy te nie mogły swobodnie podnosić opłat dla klientów indywidualnych, ale otrzymywały rekompensaty od państwa, więc ich przychody były w dużej mierze zabezpieczone[6][11]. Niemniej, pojawiały się np. rezerwy księgowe na potencjalne straty (PGE Obrót tworzyła taką rezerwę 761 mln zł pod koniec 2023 r. na 2024 rok[66]). W praktyce jednak straty te były potem pokrywane z budżetu. Można więc powiedzieć, że w ujęciu netto branża została ochroniona kosztem budżetu – koszty zamrożenia przerzucono na państwo i pośrednio na podatników. Teraz, gdy mechanizm zamrażania się zakończy, spółki te teoretycznie mogą zarabiać więcej na sprzedaży prądu, o ile taryfy URE pozwolą na marżę powyżej kosztów zakupu energii.
W 2022 r. państwowe koncerny energetyczne generowały ogromne zyski na wytwarzaniu prądu (wysokie ceny hurtowe sprzedawały z własnych elektrowni), podczas gdy na sprzedaży detalicznej marże były ograniczone regulacjami. Od 2023 r. część tych zysków została im odebrana poprzez wspomniany Fundusz Różnicy Cen. Od 2026 r. nie będą już objęte takimi nadzwyczajnymi ograniczeniami (chyba że rząd wprowadzi nowy podatek). To oznacza, że stabilne lub rosnące ceny energii mogą sprzyjać wynikom finansowym spółek– o ile popyt nie spadnie i o ile URE nie przytnie mocno taryf z powodów politycznych.
Trzeba jednak zauważyć, że rządzący będą wywierali presję na spółki Skarbu Państwa, by te nie windowały cen. Nowa szefowa URE także sygnalizuje oczekiwanie obniżek taryf, skoro sytuacja rynkowa na to pozwala[67][50]. Dla firm energetycznych najgorszym scenariuszem byłoby, gdyby regulator nakazał sprzedaż poniżej kosztów (co zmuszałoby do księgowania strat w segmencie sprzedaży)[68]. Wydaje się jednak, że kompromis zostanie osiągnięty w okolicach wspomnianych 500–540 zł/MWh, co firmy są w stanie zaakceptować (według nieoficjalnych doniesień PGE panuje optymizm, że uda się uzgodnić oczekiwaną wysokość taryfy)[69].
Spółki energetyczne a oferty z gwarancją ceny: Ciekawym zjawiskiem ostatnich miesięcy jest aktywność sprzedawców prądu w oferowaniu klientom indywidualnym alternatywnych umów ze stałą ceną na długi okres. Już latem 2023 roku pojawiały się pierwsze takie propozycje, a im bliżej końca zamrożenia, tym bardziej firmy kuszą klientów wizją stabilnej ceny nawet na kilka lat. Przykładowo, Tauron zaoferował taryfę ze stałą ceną aż na 9 lat (to rekord na rynku)[70], Energa w ramach pakietu „Oferta podstawowa” proponuje stałe stawki na 2, 3 lub 4 lata, podobnie Enea i PGE mają swoje warianty dwuletnie itp. W Warszawie natomiast, gdzie głównym sprzedawcą jest prywatny E.ON (dawniej Innogy), już we wrześniu 2025 proponowano klientom przejście na plan „Pewna cena z gwarancją” na 3 lata, w którym w 2026 r. obowiązuje stawka taka jak zamrożona (0,62 zł/kWh), a w latach 2027–2028 nieco wyższa (0,69 zł), zamiast nieznanej nowej taryfy[71][72].
Dlaczego firmy to robią? Ich motywacja jest jasna: w okresie niepewności klienci mogą obawiać się dużego wzrostu rachunków, więc są skłonni „kupić spokój” – zgodzić się na wyższą cenę w zamian za gwarancję stałości. Dla spółek to okazja, by zabezpieczyć sobie przychody i lojalność klientów na dłużej, potencjalnie z marżą wyższą niż pod kontrolą URE. Warto zauważyć, że każda z tych ofert ma swoją cenę: zazwyczaj proponowana stawka za kWh jest zauważalnie wyższa niż obecna cena zamrożona, a dodatkowo dochodzą miesięczne opłaty handlowe czy pakiety usług (ubezpieczenia, assistance), które również są formą naliczania dodatkowych opłat.
Przykładowo, Energa dla umowy 4-letniej oferuje cenę 0,6549 zł/kWh netto od 1.01.2026 (czyli ok. 0,805 zł brutto) oraz miesięczną opłatę handlową 19,90 zł (z e-fakturą)[73][74]. Obecna cena zamrożona to 0,6212 zł brutto[73][74], a więc różnica jest spora. Jeśli klient zużywa np. 2000 kWh rocznie, to sama opłata handlowa (19,90 zł×12) dodaje ~238,8 zł rocznie, co w przeliczeniu na energię daje dodatkowe 0,12 zł/kWh[75][76]. W efekcie realnie taki klient płaciłby ok. 1,30 zł za kWh (brutto) w ramach oferty 2-letniej Energi, podczas gdy w taryfie regulowanej na 2024/25 płaci ~1,1 zł (łącznie z dystrybucją)[75][77]. Subiektywnie o Finansachwylicza, że w podobnej ofercie 2-letniej Energi cena energii 1,12 zł/kWh netto plus 29 zł opłaty handlowej miesięcznie przekładała się na efektywne ~1,3 zł/kWh brutto – podczas gdy taryfa URE wynosiła ~1,09 zł brutto[75][78].
Maciej Samcik, analizując te propozycje, zauważa, że na tle obecnych realiów stałe ceny rzędu 0,84–0,93 zł/kWh (netto) nie wyglądają na okazję[79]. Są wyższe zarówno od ceny rynkowej z giełdy (~0,53 zł brutto latem), od ceny zamrożonej (0,62 zł) jak i od obecnych taryf URE (ok. 0,77 zł)[79][80]. Oczywiście, te oferty chronią przed ewentualnymi podwyżkami w przyszłości, ale przynajmniej w perspektywie 2–3 lat wydają się droższe niż pozostanie na taryfie regulowanej[79]. Innymi słowy, spółki energetyczne zakładają raczej scenariusz stabilizacji lub umiarkowanego wzrostu cen, który pozwoli im zarobić na klientach, którzy z obawy przed skokiem cen „zablokują” sobie stawkę na wysokim poziomie na kilka lat. Gdyby zarządy tych firm naprawdę spodziewały się eksplozji cen w kolejnych latach, nie oferowałyby klientom wieloletniego prądu po stosunkowo atrakcyjnej (dla klienta) cenie – bo to dla nich byłby biznes ryzykowny lub nieopłacalny. Tymczasem najwyraźniej kalkulują, że zaproponowane stawki są na tyle wysokie, iż pokryją ich koszty i zapewnią zysk nawet przy pewnych wzrostach cen hurtowych. Można więc powiedzieć, że branża nie przewiduje dalszego gwałtownego skoku cen prądu – raczej stopniowy trend wzrostowy, co zresztą zbiega się z opiniami analityków.
Rekomendacje dla gospodarstw domowych – co zrobić z rachunkami?
Czy czekać na ceny regulowane, czy wiązać się długoterminową umową? To pytanie zadaje sobie dziś wielu świadomych odbiorców, widząc oferty typu „zamroź cenę z nami na 4 lata” w reklamach swoich sprzedawców. Nasza analiza wskazuje, że warto zachować spokój i chłodno przekalkulować opcje:
Pozostanie przy taryfie URE (taryfa G11 standardowa): To podejście oznacza, że od 2026 r. będziemy płacić cenę ustaloną przez regulatora na dany rok. Zaletą jest elastyczność – taryfy są odnawiane co roku, więc jeśli w 2027 r. ceny spadną, nasz rachunek też spadnie. Poza tym taryfa zatwierdzona przez URE nie zawiera dodatkowych ukrytych opłat typu „abonament” – płacimy tylko standardowe składniki. Obecnie wszystko wskazuje, że taryfa na 2026 r. nie będzie drastycznie wyższa od obecnej ceny zamrożonej, a możliwe że będzie bardzo zbliżona (500–540 zł/MWh netto wg prognoz)[53]. Oznacza to, że przynajmniej w roku 2026 nie odczujemy dramatycznej zmiany. Co dalej – zobaczymy, ale mamy też nadzieję, że zadziałają pewne mechanizmy łagodzące: np. jeżeli wejdą w życie elementy prezydenckiego planu (likwidacja opłat, niższy VAT), rachunki mogą wręcz zmaleć pomimo wzrostu czystej ceny energii. Pozostając na taryfie regulowanej, automatycznie skorzystamy z każdych obniżek ustawowych czy rządowych programów – bo nasze ceny będą dostosowywane do prawa na bieżąco (zresztą nawet umowy stałocenowe mają klauzule, że jeśli prawo nakazuje niższą cenę, to ona obowiązuje[81][82]). Summa summarum, trzymanie się taryfy daje nam bieżącą cenę rynkową bez płacenia premii za „ubezpieczenie od wzrostu”.
Zawarcie umowy ze stałą ceną (na 2–4 lata lub dłużej): Takie rozwiązanie ma sens głównie dla osób bardzo niechętnych ryzyku i chcących z góry wiedzieć, ile zapłacą. Daje to poczucie bezpieczeństwa – przez okres umowy podwyżki nas nie dotyczą. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z kosztu takiego bezpieczeństwa. Jak pokazaliśmy wyżej, oferowane stałe stawki za kWh są sporo wyższe od obecnej ceny i od przewidywanej taryfy na 2026. Przykładowo, Energa proponuje ~0,805 zł/kWh brutto na 4 lata[74], Tauron ~0,74 zł brutto nawet na 9 lat (ale z opłatą handlową)[70][43], E.ON ~0,62 zł w 2026 i 0,69 zł w kolejnych latach (plus opłaty)[71][83]. Do tego dochodzą miesięczne abonamenty 15–25 zł, często obowiązkowe usługi dodatkowe (np. płatne assistance). Realnie więc zapłacimy więcej niż w taryfie przynajmniej w pierwszym, drugim roku. Czy w trzecim i czwartym roku wyjdziemy „na swoje”? To zależy, jak bardzo wzrosną ceny regulowane. Jeżeli zgodnie z przewidywaniami będą rosnąć powoli (rzędu kilku procent rocznie), to okaże się, że przepłacaliśmy w pierwszym okresie, a pod koniec umowy nasza stała cena będzie porównywalna z taryfą – lub nadal wyższa. Zyskamy więc głównie spokój ducha, ale stracimy finansowo. Z kolei jeśli zdarzyłoby się coś nieprzewidzianego (np. embargo na gaz i skok cen energii o kilkadziesiąt procent), wtedy posiadacze stałej ceny mogą się cieszyć, że „przechytrzyli” rynek – ale takie scenariusze to spekulacja. Firmy energetyczne mają sztaby analityków i raczej nie zaoferowałyby nam ceny, na której by traciły w prawdopodobnych warunkach.
Nasza rekomendacja: przeciętnemu gospodarstwu domowemu w Polsce opłaca się co najmniej poczekać i zobaczyć, jakie taryfy zaproponuje URE na rok 2026. Poznamy je już niedługo (zwykle w grudniu), a wiele ofert stałej ceny dostępnych dziś będzie zapewne dostępnych i w styczniu. Jak radzi Maciej Samcik, „z decyzją warto poczekać do końca roku, gdy znane będą ceny taryf URE – to będzie punkt odniesienia”[84]. Gdy dowiemy się, czy taryfa wzrośnie np. do 0,65 zł czy pozostanie przy 0,62 zł brutto, łatwiej ocenić opłacalność ofert komercyjnych. Być może firmy wtedy też dostosują swoje propozycje (konkurencja nie śpi – już teraz np. Tauron kusi najdłuższym okresem gwarancji, E.ON dopasuje swoją cenę do decyzji URE, żeby nie stracić klientów[85][86]).
Jeżeli ktoś ma bardzo napięty domowy budżet i absolutnie nie może sobie pozwolić na ewentualność wyższych rachunków w przyszłości, rozważyć można umowę ze stałą ceną, ale raczej krótszą, np. na 1–2 lata, zamiast od razu wiązać się na 4–9 lat. Krótszy horyzont daje więcej elastyczności – po dwóch latach można renegocjować lub zmienić sprzedawcę, gdyby warunki rynkowe się poprawiły. Warto też twardo negocjować warunki dodatkowe: czasem ten sam sprzedawca ma wariant bez płatnych usług dodanych albo z niższą opłatą handlową – trzeba pytać. Koniecznie trzeba czytać regulaminy – zwróćmy uwagę na ewentualne kary za przedterminowe rozwiązanie umowy (często umowy promocyjne ze stałą ceną przewidują, że jeśli zerwiemy kontrakt przed upływem np. 4 lat, musimy zwrócić wartość bonusów czy zapłacić określoną opłatę). To ogranicza naszą swobodę – gdyby np. za rok inna firma zaproponowała dużo tańszą energię, nie moglibyśmy łatwo się przenieść bez kosztów.
Porada praktyczna: URE prowadzi internetową porównywarkę ofert sprzedawców energii – warto z niej skorzystać przed podjęciem decyzji. Można tam zestawić taryfę urzędową z ofertami rynkowymi, uwzględnić nasze zużycie i zobaczyć prognozowane koszty (wraz z abonamentami itp.). Niezależnie od tego, każdy odbiorca ma prawo zmienić sprzedawcę prądu – jeśli np. jesteśmy w Warszawie klientem E.ON i obawiamy się jego nowych cen, możemy przejść do Tauronu, PGE czy innej firmy, wybierając ich taryfę lub ofertę. W dobie cyfryzacji zmiana sprzedawcy jest dość prosta (nowy sprzedawca często załatwia formalności za nas). Konkurencja na rynku wprawdzie nie jest bardzo ostra (duże firmy mają podobne ceny), ale czasem pojawiają się mniejsi gracze z ciekawymi promocjami.
Ciekawostka: Najdłuższą stabilizację ceny zaoferował Tauron – aż 9 lat gwarancji[70]. Cena 0,74 zł/kWh brzmi atrakcyjnie na tak długi okres, lecz firma sprytnie dodała miesięczny abonament i w rezultacie efektywnie klient płaci ok. 0,93 zł za kWh[43]. To pokazuje, że diabeł tkwi w szczegółach – „promocyjna” cena jednostkowa bywa częściowo rekompensowana opłatami stałymi. Z kolei warszawski E.ON do niedawna miał na stronie… taryfy z 2022 roku opiewające na kosmiczną cenę 1,78 zł/kWh brutto (trzykrotność obecnej ceny z zamrażarki)[85]. Oczywiście nikt tyle nie płacił dzięki rządowym ograniczeniom, a E.ON wkrótce musi ogłosić nowe, niższe cenniki – prawdopodobnie zbliżone do konkurencji z państwowych spółek, bo inaczej masowo utraci klientów[86][87]. To pokazuje, jak ekstremalna była sytuacja na rynku w 2022 roku i jak dalece interwencje uratowały konsumentów przed drastycznymi rachunkami. Teraz jednak wracamy do bardziej normalnych realiów.
Efektywność energetyczna: Niezależnie od taryfy, zawsze dobrym sposobem na obniżenie kosztów jest oszczędzanie energii tam, gdzie to możliwe. Inwestycje w energooszczędne oświetlenie LED, sprzęt AGD o wysokiej klasie efektywności, inteligentne termostaty czy wyłączanie urządzeń zamiast zostawiania na czuwaniu – to wszystko może pomóc zneutralizować część podwyżki. Dla tych, którzy mają warunki (dom jednorodzinny, dach), wciąż opłacalna może być mikroinstalacja fotowoltaiczna – własny prąd ze słońca zmniejsza ilość energii kupowanej z sieci. Choć system opustów zmienił się na mniej korzystny (net-billing), przy rosnących cenach prądu okres zwrotu paneli może się skracać.
Podsumowanie
Na początku 2026 roku polski rynek energii elektrycznej przejdzie ważny punkt zwrotny – odejście od zamrożonych cen do warunków bliższych rynkowym. Wbrew obawom, nie oznacza to drastycznej eksplozji rachunków za prąd od stycznia. Dzięki spadkowi cen hurtowych i działaniom regulatora wzrost ceny energii ma być umiarkowany – prognozowo rzędu kilku do kilkunastu procent[53][69]. W praktyce przeciętne gospodarstwo domowe musi się liczyć z nieco wyższą stawką za kWh oraz podwyżką opłaty mocowej, co razem da kilkadziesiąt złotych więcej na rachunku miesięcznym. Wciąż jednak nasze rachunki będą istotnie niższe niż byłyby, gdyby nie interwencje rządu w latach ubiegłych – można powiedzieć, że wychodzimy z zamrażarki stopniowo, a nie skokowo.
Co dalej? Długofalowo ceny energii prawdopodobnie będą wykazywać trend rosnący, wymuszony inwestycjami i kosztami transformacji, choć równoważony przez rozwój tańszych OZE. Rząd zapowiada, że powszechne mrożenie cen zostanie zastąpione innymi formami wsparcia – być może ulgami podatkowymi, być może bonami dla najuboższych. Prezydent proponuje śmiałe cięcia w opłatach okołoprodukcyjnych, co – jeśli zostanie wdrożone – obniży rachunki o kilkanaście-kilkadziesiąt procent względem scenariusza bez takich zmian[88][35]. Jednak realizacja tego planu i termin są na razie niepewne.
Dla gospodarstw domowych oznacza to, że roku 2026 nie trzeba się panicznie bać, ale trzeba się do niego rozsądnie przygotować. Warto śledzić komunikaty URE o nowych taryfach i decyzje rządu dotyczące ewentualnych osłon. Decyzje co do zmiany lub wyboru ofert podejmujmy na podstawie twardych danych, nie obaw. Jak pokazuje analiza, obecnie bardziej opłaca się pozostać przy cenie regulowanej (przynajmniej na razie), niż zamykać sobie drogę w długoletnich umowach ze stałą ceną, które przewidują spory koszt dodatkowy. Branża energetyczna oczywiście zachęca do takiego kroku – ma w tym swój interes, ponieważ prawdopodobnie przewiduje stabilizację lub umiarkowany spadek cen hurtowych i chce zabezpieczyć swoje przyszłe przychody[79]. Naszym zadaniem jako konsumentów jest kalkulować na chłodno: czy warto płacić dodatkowe kilkaset złotych rocznie „ubezpieczenia” od ryzyka wzrostu cen.
Na dziś rekomendujemy: pozostań przy taryfie standardowej G11/G12 przynajmniej do czasu poznania nowej oferty taryfowej URE. Następnie porównaj dostępne oferty komercyjne, używając np. kalkulatora URE lub poradników konsumenckich. Rozważ, co jest dla Ciebie priorytetem – czy absolutna stabilność wydatków, czy minimalizacja kosztu w dłuższym okresie. Jeśli stabilność, możesz ewentualnie wybrać ofertę stałej ceny, ale postaraj się negocjować warunki (np. zniżkę opłaty handlowej, krótszy okres) i dokładnie licz całkowity koszt. Jeśli najważniejsza jest oszczędność, prawdopodobnie lepiej pozostać na taryfie i inwestować we własną efektywność energetyczną.
Polski rynek energii wchodzi w nowy etap – bardziej konkurencyjny i wymagający również od odbiorców pewnej aktywności. Dzięki świadomym decyzjom i monitorowaniu sytuacji możemy jednak zapewnić sobie możliwie najkorzystniejsze warunki. Ten raport, oparty na uznanych źródłach i aktualnych danych, pokazuje, że nie ma powodów do nadmiernego niepokoju – ceny nie uciekną nam nagle w kosmos, a władze (rząd, URE, prezydent) podejmują działania, by energia pozostała w miarę dostępna cenowo dla gospodarstw domowych[38][39].
Podsumowując jednym zdaniem: po Nowym Roku ceny energii zapewne nieco wzrosną, ale nadal będą utrzymywane względnie w ryzach – korzystajmy z tego, podejmując spokojnie najlepsze dla nas decyzje i pamiętając, że w dłuższej perspektywie najtańsza energia to ta, którą zaoszczędzimy.
Źródła:
- Polskie Radio 24 / PAP – Koniec zamrożenia cen prądu od 2026, rachunki wzrosną[8][89]
- PAP – Prezydent Nawrocki: projekt ustawy obniżający ceny energii o 33%[90][88]
- Konkret24 (TVN24) – Analiza decyzji prezydenta ws. zamrożenia cen energii[25][26]
- Business Insider Polska – Rząd utrzyma zamrożenie cen w 2025 kosztem budżetu[12][21]
- Subiektywnie o Finansach (Maciej Samcik) – Koniec mrożenia cen, oferty stałych cen prądu – analiza[72][79]
- Rzeczpospolita/Energia RP – Prognozy taryf 2026, wypowiedzi spółek energetycznych[53][69]
- Gramwzielone.pl – Nowe stawki opłaty mocowej na 2026 r.[57][91]
- Forum Energii – „Pułapka cen energii dla gospodarstw domowych” – raport[17][15]
- BiznesAlert / Rzeczpospolita – Koszty zamrożenia cen energii, rekompensaty dla spółek[6][11].
[1] [2] [3] [4] [5] [10] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [44] [61] Pułapka cen energii dla gospodarstw domowych. Jak z niej wyjść? - Forum Energii
https://www.forum-energii.eu/pulapka-cen-rozwiazania
[6] [11] 12 mld na mrożenie cen energii poszło z budżetu, a spółki dostały rekompensaty | Portal Biznes Alert
[7] [30] [42] [43] [59] [60] [62] [63] [64] [65] [70] [71] [72] [79] [80] [83] [84] [85] [86] [87] Koniec mrożenia cen prądu blisko. Warszawiacy przed dylematem
https://subiektywnieofinansach.pl/koniec-mrozenia-cen-energii-blisko-warszawiacy-przed-dylematem/
[8] [39] [40] [45] [46] [47] [48] [89] W UE prąd tanieje, w Polsce drożeje najszybciej. Co z mrożeniem cen? - Gospodarka - PR24.PL
[9] [50] [53] [66] [67] [68] [69] Taryfa za prąd spadnie. Politycy chcą jednak więcej. URE i sprzedawcy pod presją - rp.pl
[12] [13] [20] [21] [22] [23] [24] Wiadomo już, co z mrożeniem cen prądu od stycznia. Rząd podjął decyzję
[25] [26] [27] [28] Zamrożenie cen energii. Co podpisał, a czego nie podpisał Nawrocki - Konkret24
[29] [49] Koniec mrożenia cen prądu w 2026 r.? - WysokieNapiecie.pl
https://wysokienapiecie.pl/113220-koniec-mrozenia-cen-pradu-w-2026-r/
[31] [32] [33] [34] [35] [36] [37] [38] [41] [88] [90] Prezydent Nawrocki złoży projekt ustawy obniżający ceny energii o 33 proc. | Polska Agencja Prasowa SA
[51] [52] PGE przewiduje obniżkę ceny energii w taryfie G11 w 2026 r. - Bankier.pl
[54] [55] [56] [57] [58] [91] Opłata mocowa w 2026 - URE podał stawki
[73] [74] [81] [82] Oferta Podstawowa na prąd dla domu - stała cena prądu na lata | Energa
https://www.energa.pl/dom/oferty/oferta-podstawowa-stala-cena
[75] [76] [77] [78] Firmy energetyczne znów ślą oferty ze stałą ceną prądu. Warto?
https://subiektywnieofinansach.pl/oferty-ze-stala-cena-pradu-energa/



